Nie do końca?
W kilku kolejnych postach postaram się rozwikłać te zagadki, czyli jedziemy za kratki :)
* * *
Jeszcze parę lat temu wiedza o symbolice tatuaży więziennych była nikła, co pozwoliło przestępcom na komunikację i noszenie swoistego "portfolio" swych czynów na własnym ciele.
Był to swoisty dialog pomiędzy więźniami w aresztach, sposób na bezsłowne opowiedzenie o karcie przestępczej, pochodzeniu, temperamencie, dziedzinie przestępczej, grupie, do której należy dany osobnik, ilości przestępstw/morderstw, a czasem nawet o preferencjach seksualnych (głównie przymusowy tatuaż, mówiący np. o upodobaniach homoseksualnych).
Dzięki dogłębnym badaniom oraz zachowanej i rozszyfrowanej kolekcji więziennych tatuaży (w Zakładzie Medycyny Sądowej Uniwersytetu Jagiellońskiego) inaczej dziś patrzymy na przypadkowe, wydawałoby się, znaki na obliczach, rękach, stopach zbirów.
Słoiki z zakonserwowanymi kawałkami skóry wyglądają upiornie i mam nadzieje, że skóra ściągana była z tych biednych przestępców dopiero po śmierci.
Byli to głównie osobnicy, którzy odbywali wyroki w zakładzie karnym przy ulicy Montelupich w Krakowie.
Kolekcja liczy około 60 eksponatów, które do dziś zachowały swą dobrą jakość.
Najstarszy eksponat pochodzi z 1872 roku, natomiast ostatnie datowane są na połowę lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia.
Od lat 60-tych zaczęto używać błony fotograficznej do zapisu i dokumentacji przestępczych znaków.
Nie wszystkie z nich są typowymi znakami więziennego szyfru, część robiona była z czysto estetycznych pobudek.
Oto kilka takich słoiczków:
Co do symboliki, to powrócę do niej w kolejnym poście, już wkrótce :)
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz